-
Rocky Patel Decade Edicion Limitada Torpedo
Prezentacja z 27.09.2010

Rocky Patel Decade Edicion Limitada ma te same nikaraguańskie liście w środku (filler i binder) co standardowa Decade. Różni się wrapperem. W standardowej Decade wrapper to liść Sumatra z Ekwadoru. Natomiast w EL wrapper to pięcioletni Pennyslvania Broadleaf Maduro, ten sam liść w który zawinięto inną limitowaną linię RP – Winter 2009.
Cygaro jest pakowane w takie same pudełka jak standardowa Decade. Dodano tylko w lewym, tylnym rogu pasek z napisem EL.

Amerykańska wieść formowa niesie, że Decade EL to produkcja bardzo ograniczona, bo po 250 pudełek z każdego z trzech formatów: robusto, toro, torpedo. Czytałem o tym w kilku miejscach, ale nie wierzę. Nie wierzę, ponieważ w kilku sklepach cygara te bez problemu można kupić.
Cygaro ma dwa żółte pierścienie, identyczne jak w standardowej linii Decade. Dodatkowo przy stopie jest nałożony trzeci pierścień, również żółty, z napisem Edicion Limitada.
Wrapper u takich napaleńców jak ja, zapiera dech w piersiach. Jest dużo ciemniejszy od liścia Sumatra z Ekwadoru występującego w standardowej Decade. Ma jednolitą barwę na granicy brązu i czerni. Jest mięsisty, oleisty. Wygląda tak, że chciałoby się go ugryźć. Zauważyłem jedną bardzo dyskretną żyłę.


Oględziny i obdukcja palcami przynoszą jeden wniosek – konstrukcyjna doskonałość. Ma jedną zwracającą szczególnie uwagę cechę - jest niezwykle twarde, wręcz pancerne, co może rodzić obawy o ciąg.
Cygaro pachnie dość intensywnie. Wyczuwam mieszankę mokrej ziemi i gorzkiej czekolady.
Cygaro otwieram nożycami. Ostatnio tylko ich używam, obojętnie od formatu i wykończenia cygara. Przypiąłem do kluczy i zawsze mam przy sobie. Tną precyzyjnie.
Wbrew wcześniejszym obawom, ciąg na sucho jest właściwy. Na sucho jest wytrawne ziarnami kawy i najczarniejszą z gorzkich czekolad. Nie jest gorzkie.
Odpalam jednopalnikowym jetem, ostrożnie, podgrzewając stopę i dmuchając resztkami płuc. Rozpala się posłusznie, ładnie, równo.
Od pierwszych porcji dymu zaczyna się tytoniowa orgia. Uwielbiam Decade i nie mam wyjścia, będę te dwa cygara porównywał. O ile standardowa Decade od początku zawsze wita mnie słodką mieszanką espresso i czekolady o średniej mocy, o tyle EL uderza od razu full bodied, też kremową, ale półwytrawną mieszanką ziaren kawy, gorzkiej czekolady i ziemi. Od początku smaki są perfekcyjnie zbalansowane. Cygaro, choć mocne, nie męczy. Wyczuwalne są też ostre, ale dyskretne przyprawy. Bardzo przyjemnie drażnią kubki smakowe.

Gdzieś na początku drugiej tercji , tam gdzie w standardowej Decade zaczynają się pierniki, cynamony i kremówki, w EL dochodzi jedynie trochę słodyczy, tak jakby cukiernicza Decade chciała dojść do głosu. Ale nie dochodzi. Króluje bardzo ciemna czekolada, trochę słodsza niż na początku, mała czarna bez cukru (jak w Benchmade) i ta moja ulubiona ziemia parująca po burzy przy akompaniamencie straszliwych ryków z buszu. Cygaro pomimo mocy i półwytrawnego charakteru jest jedwabiste. Przypomina mi pewną półwytrawną, dziką brunetkę. Zaczynam myśli porównawcze dzielić pomiędzy standardową Decade i 15th Ann.

Cygaro pali się równo. Popiół jest ciemno szary, zwarty i posłuszny. Po ok. 3 cm pozbywam się go, tak na wszelki wypadek.
Rzadko mi się zdarza nie popijać cygara. Przy tym herbata mi wystyga i nie ruszyłem nawet jednej kropli. Po każdej porcji w ustach pozostaje na długo bardzo przyjemny posmak, którego nie chcę psuć.

Trzecia tercja, dalej jak w drugiej, wyrywająca się nieśmiało z półwytrawności, przynosi pierwiastki egzotyczne. Ciemna czekolada gęstnieje, ziemia paruje jak czajnik, zwierzęta ryczą, a z drzew i krzaków spadają nieznane mi owoce. Smakują tak jakby leżały obok granatów i żółtego arbuza. Bardzo dobrze to smakuje. Końcówka jest nadal jedwabista.

EL nie ma charakteru cukierniczego, który przypisuje się standardowej Decade. Są to w zasadzie dwa równe cygara i dlatego nie mogę stwierdzić, że EL jest lepsze od Decade.
Decade jest świetne, a EL jest rewelacyjne wśród cygar mocnych, balansujących pomiędzy wytrawnością, a słodyczą. Ostatnio właśnie takie cygara mnie porywają. Porwało mnie 15th Ann. Porywa mnie często Benchamde (koniecznie Gordo). Porywają mnie RP 1961 i Reinnasance. Jeszcze wczoraj w tej klasie debeściakiem dla mnie był 15th Ann. Podobno la donna e mobile, ale ja też, zwłaszcza jeśli chodzi o doskonałe cygara. Dzisiaj w tej klasie moim faworytem jest Decade Edicion Limitada. Najchętniej, jeśli resztka płuc pozwoliłaby, paliłbym trzy cygara dziennie: Decade EL, 15th Ann i Benchamde. Czasami inne, przy czym raz w miesiącu kubańskie, najlepiej to na trzy litery.
Już wysłałem e-mail do Mike’a Banksa z pytaniem, czy nie skombinuje pudełka lub dwóch Decade EL.
PS. Przepraszam za fatalne zdjęcia. W miarę dobry aparat, w połowie palenia, wydał z siebie jakieś dziwne dźwięki i zaliczył zgon. Musiałem dokończyć aparatem w komórce.
-
Odp: Rocky Patel Decade Edicion Limitada Torpedo
Faktycznie potwierdzam to co nazwałes półwytrawnością tego cygara. Torpedo, oprócz robusto, należy do moich ulubionych formatów.
|
|