-
Veracruz Premium Corona Maduro
W tych naszych warunkach klimatycznych palenie cygar bywa, czasami, jeśli nie niemożliwe to, na pewno, utrudnione. Moim zdaniem, nie służą temu ani wysokie, letnie, temperatury ani te niskie, zimowe. Tak jak teraz. Siedząc teraz przy kaloryferze, wspomnę w każdym razie o, wypalonym mimo wszystko, ze dwa tygodnie temu, „meksyku”.
Dostałem kiedyś, od User’a, pomiędzy innymi cygarami z Kuby i Hondurasu, kilka sztuk meksykańskich (meksykański filler, meksykański binder i meksykański wrapper) Veracruz – w tym dwa maduro. Siedziały sobie w humidorze, aż, kiedyś rano pomyślałem, żeby jedno z nich zabrać do lasu. Co też i uczyniłem.
Koło południa, po zjedzeniu podwójnej porcji ogniskowej kwaśnicy, rozgrzany i solidnie najedzony, przeczuwając, że chwila przy ogniu potrwa jeszcze dłużej, zabrałem się do mojego cygara. Wiadomo, cały ten nasz obrządek - badanie wyglądu, otwieranie, weryfikacja ciągu, i krótki, niezbyt pieszczotliwy, masarz. Cygaro wydało mi się dość twarde i sprawiało wrażenie ... suchego. Matowa i ciemna pokrywa, na powierzchni której widać kilka „nerwowych” żyłek, bardzo sugeruje takie przekonanie. Ciąg nieco słaby, przytkany, ale spokojnie da się wytrzymać. Gorzej bywało.
Jeszcze tylko martwa natura z nożem, i z zapalniczką, i już mogę odpalać. Pomimo lekkiego wiatru dobrze mi idzie. Podwójny „jet” działa, pośród mroźnych podmuchów, bez zarzutu.
Wnet widzę, że cygaro daje stosunkowo mało dymu ... Może to przez mróz, a może przez wiatr, staje się taki ulotny, niezauważalny? Czy, może, zlewa się tylko z przymglonym, podchmurnym, horyzontem okolicznych, przyleśnych, pól? W ustach, i nosie, smak tytoniu, wygląda na lekko kakaowy, ale na tym zimnie słabo go, niestety, odbieram. Jakaś może słodycz, ale tylko gdzieś w tle. Żadnych pikantności. Później dochodzi wrażenie, że obok kakao wyczuwam aromat drewna sandałowego ... Dymu nadal mało, ciąg trochę trudny, ale nie jest to zbytnio uciążliwe.
Cygaro mocne nie jest, raczej średnie. Wytwarza jasny popiół, co bardzo lubię – i, zwykle, podkreślam. Jeśli o niego chodzi, to biały jest tylko na zewnątrz (co powinno być widać na którymś zdjęciu), a w środku, całkiem przeciwnie – ciemny. Za to, trzyma cygara się dobrze. Pomimo, że tymczasem znalazłem się w ruchu, strącam dopiero słuszny jego kawałek.
Do połowy cygaro się nie zmienia, za to, po niej, ciąg robi się coraz lepszy. Teraz tytoń daje więcej dymu, więcej smaku i nieco więcej mocy. Poza nim (tym tytoniem), i lekką nutą kakao, czuję posmak orzechów włoskich i egzotycznego drzewa, ale tylko w tle - co w sumie dobrze się składa ... Przypomina mi to wszystko smak klasycznego „prince-polo”, ale, co ważne bo czyni różnicę, jedzonego na mrozie ...
Z czasem smak robi się trochę bardziej gorzki, wytrawniejszy, a cygaro nieco mocnieje. Ale bez przesady. Dym lekko ogrzewa mi usta, podczas gdy na zewnątrz robi, coraz bardziej, się zimno. Uszy i nos, jak zwykle podczas mrozu, robią mi się czerwone, członki mam zimne, a w środku wszędzie ciepło - w brzuchu od kwaśnicy, a w ustach od cygara.
Generalnie całkiem jest przyzwoite. To klasa premium. Nie jest drogie, a smakuje. Odrzuciłem dopiero mały jego ogarek. Aha, i wypaliłem całe bez jednego łyku jakiegokolwiek płynu – samochodem byłem ).
Jest takie ... robocze – jeśli mogę, oczywiście, tak je tak nazwać ... Robocze w tym sensie, że śmiało palić je można podczas wykonywania innych akurat zajęć, gdy nie ma możliwości pełnego oddania się paleniu, gdy uzależnieni jesteśmy od okoliczności, pogody, czy innego ... czegoś tam jeszcze. Gdzie z góry wiadomo, że nie będziemy mogli skupić się zbytnio na samym cygarze, i wypaleniu jakiejś np. limitady. To Veracruz jest ... niezobowiązujące.
Nie wiem tylko, czy nie powinny one, w przeciwieństwie do tych kubańskich, trzymane być w większej (ok. 70%) wilgotności ... Może wtedy dałoby mi więcej dymu?
Mam w każdym razie jeszcze jedno, w formacie robusto, więc zobaczymy co ono pokaże.
.
|
|