-
adwentowo ...
Miałem przyjemność spędzić bardzo miły (co, nawet, czasem mi się zdarza), a i jednocześnie nieco cygarowy (cygarowy przynajmniej jak na mnie), weekend.
Paliłem, przy tym, cygarka w rozmiarach dostosowanych do czasu i okoliczności, tzn. niewielkie, ale za to w ... wielkim świecie ) – jeśli można tak oczywiście, bez jakiegoś zadęcia, powiedzieć ...
W piątek, przed koncertem Wiedeńskich Filharmoników, w podziemiach Musikverein, do maleńkiej filiżanki kawy, znane mi już El Rey Del Mundo DT. Znowu było świetne – jak tamtejsze espresso. Za to w sobotę, również w kawiarni tyle, że do południa i w Leopold Museum (Schiele, Munch, Klimt, etc ...) małe, i czarne, maduro od Macanudo. Tu szału nie było ... zbyt wiele, jak dla mnie, słodkości. Wieczorem, pod wiedeńskim ratuszem, na świeżym powietrzu, nastrojony klimatem adwentowego jarmarku, wypaliłem HdM Coronations. W zimny, sobotni, wieczór świetnie skomponowało się z grzanym wiem (glühwein) i rozchodzącym się wokoło aromatem pieczonych kasztanów.
W niedzielę przed południem, chyba najmniejsze Montecristo, nr 5, w Albertinie, gdzie właśnie „urzędują” impresjoniści. Dobry, półwytrawny, maluszek. Za to, przy wielkim „wienersznyclu” nie paliłem )
Szczęściem, wszędzie tam mają po pół kawiarnianych sali dla palących. Świetnie działające wyciągi, klimatyzatory – to jest, moim zdaniem, cywilizacja! Palisz i, jednoczesnie, nikomu nie przeszkadzasz!
To było bardzo miłe „od piątku do niedzieli”. „Adwentowy” Wiedeń jest i piękny, nastrojowy, i naprawdę godny polecenia na kilkudniowy wypad.
Może kilka fotek ...
|
|