-
Alejandro Robaina,nie ma sekretów.
ALEJANDRO ROBAINA NIE MA SEKRETÓW
Z najlepszym na świecie plantatorem tytoniu rozmawia Katia Monteagudo
(przeprowadzony w lutym 2009 roku wywiad przetłumaczył Maro)
Alejandro Robainie nigdy nie brakowało dobrze zrolowanych cygar. Nosi swój kapelusz jak koronę, bo nie ma żadnych problemów ani on, ani jego farma tytoniu. Od blisko pół wieku on i jego rodzina potwierdzają, że są czołowymi plantatorami na świecie. Jest jedynym żyjącym człowiekiem, którego imię nosi aż sześć cygarowych marek.
Na plantacji w San Luis, w prowincji Pinar del Rio, uczył się biznesu i hodowli najbardziej ekskluzywnych tytoni, z których wyrabiane są najsłynniejsze kubańskie cygara. Kontynuował tradycję rozpoczętą w 1845 roku na Wyspach Kanaryjskich przez jego dziadka, a potem pielęgnowaną przez ojca.
„Urodziłem się hodowcą tytoniu” – mówi kołysząc się na bujanym fotelu w swoim domu i wciągając dym drugiego w tym dniu cygara. Przez kilka sekund delektuje się aromatem, by zacząć wreszcie opowieść o swoim życiu. Mówi, że od chłopięcych lat miał specjalny dar, by opiekować się ziemią i zwierzętami.
Szczególnie kochał konie. Nigdy nie dawał im imion, ale wystarczyło, że zagwizdał, a one reagowały na ten znak jak na własne imię. Gdy spacerował po przydomowym ogrodzie kurczaki podążały za nim jak za magnesem, podobnie jak jego stary pies, towarzyszący mu chyba w każdym zakątku 16-hektarowej plantacji tytoniowych liści, z których roluje się 8-10 milionów cygar ze 100-160 milionów robionych co roku na Kubie.
Obecnie jest jedynym żyjącym kubańskim hodowcą tytoniu, którego imię noszą cygara eksportowane przez Kubę do ponad 120 krajów. Mowa oczywiście o sześciu markach Vegas Robaina, równie sławnych co Cohiba, Partagas czy H. Upmann. Jako ambasador Habanos Cigars, mimo podeszłego wieku Alejandro Robaina w ostatnich 20 latach odwiedził egipskie piramidy, wieżę Eiffela w Paryżu, monument Door of Alcalá w Madrycie, Roman Circus w Rzymie, Petronas Towers w Kuala Lumpur i wiele innych miejsc, gdzie potwierdzał autentyczność kubańskich cygar.
Różne publikacje ukazały się na jego temat na Kubie i w innych krajach, ale on zawsze podkreślał, że sława go nie interesuje. W Hiszpanii na okładce jednego z czasopism był wspólnie z piosenkarzem Julio Iglesiasem. Alejandro Robainie w magazynie „Gentleman” poświęcono kilka stron, więcej niż takim gwiazdorom jak Brad Pitt i George Clooney.
- To dziwne znaleźć się w rankingu najelegantszych mężczyzn. Zawdzięczam to swojej pracy i naturze. Gdy byłem młody nie miałem pieniędzy na nic – mówi i zaciąga się swoim cygarem, zrolowanym przez jego własną wnuczkę.
Robaina doskonale zdaje sobie sprawę, że cygarowy biznes, który korzysta z jego tytoniu, jest dla milionerów, bo biednych ludzi nie stać, by zapłacić 50 dolarów za jedno cygaro. - Ale prawdę mówiąc sam czuję więź ze skromnymi ludźmi – mówi wypuszczając z ust aromatyczny dym i zachęcając do rozmowy.
- Co jest dla pana ważniejsze: sława czy szacunek?
- To drugie. Zdobyłem go dzięki swojej pracy. Najciężej pracowałem w latach 80., kiedy była plaga błękitnej pleśni.
- Kto był pana nauczycielem?
- Wszystkiego nauczył mnie ojciec. Był najlepszym producentem tytoniu w 1952 roku. Miałem ambicję być lepszym od niego.
- Jakie jest pana najodleglejsze wspomnienie z dzieciństwa?
- Opiekowałem się małymi kurczakami, spędzałem całe dnie rzucając kamieniami. Chodziłem do szkoły, ukończyłem tylko trzy klasy, ale byłem jedną z pierwszych na Kubie osób, które uczyły innych czytać i pisać. Robiłem to 10 lat przed rewolucją Fidela Castro. Umieściłem kilka ław w fabrycznym budynku i uczyłem około 60 dzieciaków. Rok później uruchomiłem jeszcze jedną szkołę, ale wkrótce przejęło ją państwo.
- Kiedy pojechał pan pierwszy raz do Hawany?
- Pojechałem z grupą przyjaciół obejrzeć zawodową walkę bokserską. Pamiętam, że strasznie wtedy padało i walkę przełożono na następny dzień. Wygrał ją Kubańczyk o nazwisku Kid Gavilan.
- Mówią, że rodowi Robaina nie grozi wyginięcie.
- Mam pięcioro dzieci, dziesięcioro wnuków i 12 prawnuków. Mam zamiar żyć 120 lat. Mam wielką rodzinę, wielu przyjaciół, więc chcę żyć jak najdłużej, by zobaczyć jak im się będzie wiodło.
- Co dla pana oznacza Kuba?
- Wszystko co najlepsze.
- Dlaczego?
- Ponieważ możesz w każdej chwili powiedzieć mi, że chcesz zostać w moim domu i jeśli nawet nie będę miał wolnego łóżka możesz nocować na kocu rozłożonym na podłodze i nic złego ci się nie stanie, nie ugryzie cię nawet mrówka. Można sobie wyobrazić coś piękniejszego niż to?
- A kubańskie kobiety?
- Są bardzo piękne.
- Co lubi pan najbardziej?
- Hodować tytoń. To moje życie. Lubię spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi. Lubię też zabytki, jak chociażby blisko stuletni młyn z małą turbiną z 1918 roku.
- Czy jest coś, czego nie robił pan w życiu?
- Nie potrafiłem śpiewać. Nigdy nie pływałem też w oceanie. Nie nosiłem też nigdy koszuli z krótkim rękawem ani butów bez sznurówek, a także bielizny, bo czułem się w niej niewygodnie.
- Kiedy pierwszy raz leciał pan samolotem?
- 20 lat temu, gdy leciałem do Hiszpanii. Lubię podróżować, ale nie mam teraz na to zbyt wiele czasu.
- Denerwuje się pan kiedy ma coś powiedzieć publicznie?
- Do chwili gdy opuszczam swój dom. Potem trema mija. Raz byłem w Szwajcarii na konferencji z 20 dziennikarzami i jeden z nich spytał mnie dlaczego robaki nie jedzą toskańskich cygar w przeciwieństwie do kubańskich. Szybko odpowiedziałem, że robaki nie jedzą gówna. Moja odpowiedź ukazała się we wszystkich gazetach.
- Będąc dzieckiem myślał pan, że pana życie będzie tak wyglądać jak obecnie?
- Nie zupełnie. Moim pierwszym marzeniem było kupić konia, a potem rower.
- A potem?
- Później chciałem kupić samochód terenowy. Miałem bardzo dobrego Mercury’ego, potem Plymuthe’a, do czasu aż Fidel dał mi rosyjską Ładę. To nie był prezent. To była nagroda za moją pracę.
- Kiedy zaczął pan palić?
- Miałem 9 lat. Codziennie wczesnym rankiem pomagałem tacie rolować cygara dla pracowników. Zawsze jedno chowałem i zatrzymywałem dla siebie. Po pierwszym cygarze byłem bardzo pijany. Tego dnia unikałem ojca, więc nie widział w jakim byłem stanie.
- Ma pan jakieś przyzwyczajenie?
- Lubię używać punchera, którym otwieram cygara. Mam też bardzo starą zapalniczkę z wyżynarkami. I jeszcze inną, marki Dupont, wykonaną ze złota, ale jej nie używam, ponieważ nie noszę biżuterii.
- Ale tytoń jest szkodliwy dla pana zdrowia, zwłaszcza że chce pan żyć 120 lat.
- To zależy co się pali, jeśli cygara Robaina... Miałem raz w Niemczech konferencję na ten temat w ramach antynikotynowej kampanii. Wytłumaczyłem, że sukces kubańskich cygar polega na tym, że są wykonywane z naturalnych produktów, że proces produkcji trwa bardzo długo i że wszystko jest robione ręcznie. Papierosy są szkodliwe z powodu bibułki, dlatego lepiej byłoby gdyby zamiast nich młodzi ludzie palili cygara, a nie marihuanę.
- Co jest esencją tytoniu?
- Nie mam żadnego sekretu. Po prostu dbam o swoją ziemię. Musisz ją kochać i robić wszystko we właściwy sposób. Liście z San Luis, San Juan i Martinez hodowane tutaj, w Pinar del Rio, w zachodniej części Kuby, nie smakują tak jak liście z innych rejonów kraju, nie tak jak liście z innych części świata. Nasze liście są inne, bo szczególnie dbamy o ziemię, na której rośnie nasz tytoń. W cygarowym biznesie nie ma żadnych tajemnic.
- Zmienia pan coś w swojej hodowli?
- Robię eksperymenty każdego roku i jeśli rezultat jest dobry, to zbiory trafiają na rynek. Trzeba wciąż wprowadzać zmiany, bo zmienia się chociażby klimat, co ma wpływ na plony. Poza tym pojawiają się technologiczne nowinki, które wykorzystujemy, chociażby po to, by ludzie nie musieli już zbierać tytoniu na kolanach. Stosujemy systemy irygacyjne, a także suszarnie, w których wilgotność jest w pełni kontrolowana przez elektroniczne urządzenia.
- Rozmawiał pan kiedykolwiek z Fidelem Castro?
- Dyskutowałem raz z nim. On chciał, by plantacje tytoniu były zarządzane przez wielkie państwowe korporacje, co oznaczało, że straciłbym swoją farmę. Przekonywałem go wtedy, że plantacje powinny pozostać biznesem rodzinnym. Dyskusja trwała 32 minuty. Na koniec Fidel powiedział: „Do diabła. Co za stary uparciuch”. Spotkaliśmy się jeszcze raz w „Tropicanie” podczas zakończenia Habanos Festival. Wprowadzili nas obu na scenę. Powiedziałem wtedy: „Komendancie, nie możemy utracić prymatu jaki mamy na świecie”, a on położył rękę na moim ramieniu i odparł: „Porozmawiamy o tym, ale tutaj nie możemy tego zrobić”.
- Czym jest miłość dla Alejandro Robainy?
- Największą rzeczą. Bez miłości nic się nie osiągnie w życiu.
- Jak zostać człowiekiem sukcesu?
- Trzeba być rzetelnym i ciężko pracować.
- A żeby być eleganckim?
- To kwestia natury.
- Jest pan człowiekiem wierzącym?
- Jestem katolikiem.
- Lubi pan oglądać telewizję?
- Zwłaszcza gimnastykę. Także baseball.
- Słucha pan muzyki? To prawda, że spotkał się pan z Ricardo Arjona i ze Stingiem?
- Lubię stare piosenki. Arjona był w moim domu. Stinga spotkałem 12 lat temu w Hiszpanii. Podszedł do mojego stolika.
- Ma pan wielu gości w domu?
- Odwiedza mnie wiele osób, w domu ciągle są przyjaciele i krewni. Garcia Marquez spędził tu cały dzień i powiedział potem, że był to jeden z najszczęśliwszych dni w jego życiu. Zjedliśmy razem obiad i kolację rozmawiając o wielu rzeczach. Bywa też tu wielu turystów, ale czasem ukrywam się przed nimi, bo inaczej nie mógłbym pracować. Raz zjawił się włoski dziennikarz i powiedział, że żyję na strasznym zadupiu.
- Co mu pan odpowiedział?
- Powiedziałem: „Owszem, ale to miejsce nie śmierdzi”.
- W jakim miejscu pan jeszcze nie był?
- W Chinach.
- Kto z pana rodziny zamierza kontynuować tradycję?
- Mój wnuk Hirochi Robaina. Był ze mną na farmie przez 10 lat. Najpierw wyrabiał cygara w fabrykach H. Upmanna i Partagasa w Hawanie. Wiele się tam nauczył. Patrzę na niego i mam pewność, że on wie czego ja chcę - żebyśmy nadal hodowali najlepsze w prowincji liście, z których robione będą cygara na eksport.
- Jak chciałby pan zostać zapamiętany?
- Jako ktoś kim jestem, jako skromny farmer.
-
Wielkie dzięki Maro
Ostatnio edytowane przez Jacek Uchryń ; 23-05-2010 o 10:31
-
Super wywiad, dzięki za chwilę wytchnienia w pracy
Ostatnio edytowane przez Jacek Uchryń ; 23-05-2010 o 10:32
gelu
-
Maro dzięki za temat i za tłumaczenie.
Oryginalny tekst znajduje się tutaj
http://embacu.cubaminrex.cu/Default.aspx?tabid=10606
O osobie, która napisała ten tekst, potocznie mówi się: Wie, że dzwony biją, ale nie wie dokładnie gdzie.
Gdy kilka miesięcy temu czytałem ten artykuł, byłem mocno zdziwiony, że pozwolono umieścić tekst z dość poważnymi błędami.
Fakt, że nie jest to portal o cygarach, ale o ogólnie rozumianym życiu na Kubie i tak w mojej ocenie nie usprawiedliwia tak malowniczej rzeczywistości.
Kardynalny błąd zaczyna się tym zdaniem.
He is the only man alive who has six cigar bands (brands) that bear his name.
Jest jedynym żyjącym człowiekiem, którego imię nosi aż sześć cygarowych marek.
Nie marek a cygar nie sześć a pięć.
Clásicos Cervantes 42 x 165 (6.5") Lonsdale
Don Alejandro Prominentes 49 x 194 (7.6") Double Corona
Famosos Hermosos No.4 48 x 127 (5.0") Corona Extra
Maestros Gorditos 50 x 141 (5.6") Robusto Extra
Unicos Pirámides 52 x 156 (6.1") Pyramid
Autorka używa slangu, którego znaczenia nie zna.
"Bands" potocznie to słowo oznacza „cygara” i jest zasłoną dla omijania pewnych prawnych ustaleń związanych z ebay i nie tylko, ale jakoś nie bardzo pasującym do tego typu tekstów.
Faktycznie, pomimo, że ogólnie znamy pięć cygar marki Robaina jest też szóste cygaro, które wykonano w ilości 800szt i oznaczono standardowym pierścieniem,ale o tym nie teraz.
Mało prawdopodobne,aby autorka znała to cygaro.
Z tego zdania wynika też coś więcej i to o wiele ważniejszego.
Nie ma cygar Avo Uvezian,Jesus Fugo,Jose Pepina Garci, a przecież są i właściciele tych marek żyją.
The six cigar bands of his Vegas Robainas are as famous as Cohíba, Partagás or H. Upmann.
Mowa oczywiście o sześciu cygarach Vegas Robaina, równie sławnych co Cohiba, Partagas czy H. Upmann – tu jest próba naprawienia błędu, która wprowadza jeszcze więcej zamieszania. Mowa już jest li tylko o cygarach, ale wciąż w ilości sześciu formatów.
Nad innymi błędami nie warto się zatrzymywać,nie dotyczą one bohatera artykułu.
Cóż mam nadzieję,że te kilka zdań wyjaśnień nie zaszkodzą temu arcy ciekawie zapowiadającemu się tematowi.
Rozumiem,że to temat ogólny o wielkich postaciach świata cygar?
Ostatnio edytowane przez Jacek Uchryń ; 23-05-2010 o 10:33
-
Odp: Ikony świata cygar
Sądzę, że moglibyśmy od czasu do czasu wrzucać tu teksty o najbardziej znanych i intrygujących osobach ze świata cygar. Mnie we wszystkim najbardziej interesuje człowiek, bo to on jest motorem, sprawcą wszystkiego - zarówno tego co jest dobre, jak i złe. W świecie cygar jest tak samo. Odnaleźć tu można historie o fascynujących ludziach, których życiowe wybory i motywy działania mogą być inspiracją bądź przestrogą dla wielu osób, zwłaszcza młodych, szukających wartości i wzorów, które chcieliby kultywować i naśladować.
Oczywiście dobrze byłoby, prezentując sylwetki takich postaci, mieć wiedzę na temat świata cygar równie rozległą jak Jacek, ale z drugiej strony kontynuowanie założonego przeze mnie tematu może nam pomóc w pogłębianiu naszej wiedzy. Mam zatem nadzieję, że wybaczycie mi, iż nie zauważyłem w tłumaczonym tekście błędów, które wyłapał Jacek i nie uznacie mojego trudu za daremny, a końcowego efektu za żałosny.
Pozdrawiam, Maro
-
Odp: Ikony świata cygar
Maro, bardzo dobra robota. A po to tu jestesmy razem, żeby się uzupełniać, poprawiać dla jak najlepszego końcowego efektu . I Jacek to zrobił. A temat jak najbardziej godny kontynuacji.
-
|
|