PARTAGÁS SALOMÓNES

Jednym z wielu źródeł mojej fascynacji cygarami jest obserwowanie zmian osobistych preferencji. Dzisiaj podczas ponad dwugodzinnego palenia cygara dużo o tym myślałem, dużo wspominałem i przeglądałem swoje posty na forach cygarowych. Do takich refleksji skłoniło mnie palone cygaro.



Pochodzi ono ze wspólnych, grudniowych zakupów szwajcarskich. Do namówienia Was na zakupy skłonił mnie format tego cygara. Jeszcze takich ogromnych cygar nie paliłem. Ponadto cygaro miało atrakcyjną cenę – niecałe $14. Wydawała mi się atrakcyjna w relacji do rozmiaru i w odniesieniu do ceny podawanej przez CA, czyli Ł19. Po otrzymaniu przesyłki i ujrzeniu cygar byłem bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że Wy również. Ring 57 i długość 7 1/4" robią wrażenie. Do tego przepiękny moim zdaniem format, w tym przypadku figurado spowodowały, że cygara spodobały mi się bardzo.



Co innego odczucia wizualne, które były więcej niż pozytywne, a co innego podejście do palenia takiego cygara. Zabierałem się do nich jak do jeża. Mimo, że z krótkiego doświadczenia wiem, że moc cygara nie jest funkcją jego formatu, to tego cygara się po prostu bałem. Budziło ogromny respekt, chociaż nie należę do tych, co cygara palą od święta.

Dzisiejsze palenie było zaplanowane. W ciągu dnia dla rozgrzewki zapaliłem RyJ SCh, żeby przypomnieć sobie dokładnie jak smakuje jeden z moich kubańskich faworytów, no i po to, żeby lekko, bo RyJ SCh jest lekki, rozgrzać krwioobieg i kubki smakowe. Czekałem też, aż z lotniska w Pradze dotrze do mnie adekwatna do zaplanowanego cygara pod względem rozmiarów popielnica (chyba zaczynam je zbierać), żeby cygaro nie wyglądało jak ja za kierownicą Fiata 126p. Zawsze gdy planuję dokładne rozpracowanie cygara do obmywania kubków smakowych przygotowuję w miejscu siedzenia wyłącznie zapasy wody w ilości adekwatnej do rozmiarów cygara. Dzisiaj zaopatrzyłem się w duży dzban. Jako czasowypełniacz – lektura www cygarowych.

Salomon został wyjęty ze skrzynki w której temperatura wynosiła 22 stopnie C, a wilgotność 66 stopni. Leżał sobie w szufladzie przeznaczonej na Salomony i na D4. Pachniał intensywnie i zarazem wspaniale, tytoniowo z lekkimi, bardzo ładogodnymi nutami kwiatowymi. Myślę tu o kwiatach, które pachną „pastelowo”, a nie „purpurowo”. Konstrukcja tego cygara jest idealna, do skręcenia takiego formatu i w taki sposób trzeba mieć spore doświadczenie. Myślę, że nie robią tego szeregowi, taśmowi torcedores. Nie ma się do czego przyczepić.
Jak pamiętacie przyleciały do nas cygara w dwóch odcieniach okrywy: jednolite jasnobrązowe oraz ciemniejsze z szarymi, rozmytymi plamkami. Myślę, że różnice wynikały z różnic poziomów wilgotności w jakich były przechowywane te cygara w sklepie lub liście przed zwinięciem. Niezależnie od odcienia pokrywy były gładkie, lekko błyszczące, posiadały bardzo dyskretne żyły. Wybrałem do palenia ciemniejszą „wersję”.

Cygaro otworzyłem klasyczną obcinarką, ponieważ V – cut to ewidentna pomyłka, która leży w moim cygarowym demobilu. Tutaj pierwsze zaskoczenie. Dotąd przy dużych cygarach często doświadczałem problemów w ciągiem. W Salomonie, dzisiaj poznałem, swój najidealniejszy (dotąd) ciąg na sucho. Dokładnie po środku pomiędzy tym co uważam za ciąg luźny i przytkany z czymś, czego nie potrafię dokładnie opisać – „lekkim zassaniem”. Tak jakby w środku cygara była uszczelka, która zamyka się po przeciągnięciu przez nie dużej dawki powietrza.



Widziałem dwie metody odpalania takiego formatu. Po prostu przypalenie końcówki oraz odpalanie po przycięciu obcinarką. Ja lubię to pierwsze i tak zrobiłem. Lubię jak żar rozprzestrzenia się wraz ze spalaniem w stronę coraz większego ringu. I w tym przypadku po zwykłym odpalaniu zapalniczką, takim z pufaniem i bez rozgrzewania, rozpaliło się szybko i żar rozprzestrzeniał się równo, wzorowo. Ciąg pozostał taki jak na sucho – idealny, tak jeszcze nie miałem.



Już pierwsze pufy tego cygara potwierdziły, że cygaro jest pierwszorzędne. Od razu włączyły się kubańskie klimaty. Jako kubański smak spotykam się z wieloma określeniami: skóra, ziemia, drzewo, wytrawność, słone akcenty przeplatane z delikatnymi i subtelnie słodkimi kwiatami polnymi itp. Pewnie każdy z nas czuje to samo myśląc o kubańskim smaku i nazywa to trochę inaczej. Kubański smak pierwszej tercji Salomona jest kwintesencją tego, co za kubański smak dotąd uważałem i co miałem okazję odczuwać. W Salomonie dochodzi jeszcze jedna rzecz – tutaj ten kubański smak eksploduje, wydobywa się z cygara w ogromnych ilościach i jest bardzo wyrazisty. Nie ma tu mgiełki tytoniowej z kubańskimi aromatami w tle lub kubańskich aromatów rozrzedzonych w tytoniowym dymie. W pierwszej tercji Salomona następuje eksplozja tego, co najlepsze w kubańskich cygarach, tej skóry, mokrej ziemi, aromatycznego drzewa i soli wypieranej przez subtelnie słodkie polne kwiaty.





Druga tercja podtrzymuje eksplozję aromatu z pierwszej. Jednocześnie w tej mieszance aromatów zaczynają dominować te cięższe, słone, skórzane. Te lżejsze są już w tle. Wchodzi też niuans limonki, bardzo delikatny. Jednocześnie cygaro o ile w pierwszej tercji ku mojemu zdziwieniu miało średnią moc, o tyle w drugiej tercji dochodzi do pełnej, ale nie przytłaczającej mocy.



W trzeciej tercji moc cygara istotnie się nie zmienia i już się z nim całkowicie oswajam. Nie boję się go, bardzo mi smakuje i zaczynam żałować, że niedługo się skończy. W końcówce przeważa ziemisty smak. Żaden z aromatów składających się na kubański smak nie znika, ale są one słabsze, a kubki smakowe czują się tak jakby o świcie po dużej burzy parowała ziemia.



Kończę wtedy, gdy cygara już się utrzymać w palach nie da. Paliło się równo bez specjalnych starań z mojej strony. Wydzielało oczywiście ogromne ilości dymu, niezwykle aromatycznego. Myślę, że bierny palacz jeśli znajdowałby się ze mną w pomieszczeniu mógłby uznać, że wypalił co najmniej robusto poprzez wdychanie dymu z Salomona. Popiół taki jak we wzorowych kubańczykach – prążkowany szaro-czarny. Jedyna niedogodność to, że sam spadał. Miałem szczęcie, bo spadł dwa razy w popielnicy, a tylko raz na rękę i to w dużej ilości, co poczułem tak jakby kawał tynku z sufitu się oderwał.



Dla mnie PARTAGÁS SALOMÓNES to kwintesencja kubańskiego cygara, przy czym naturalnie ten ideał to ideał subiektywny, a więc kwintesencja MOJEGO kubańskiego cygara. Od kubańskich cygar odróżnia go to, że jest cygarem najwyższej jakości, rzadko spotykanej obecnie w cygarach z tej wyspy.

PARTAGÁS SALOMÓNES sprawił też, że będę częściej sięgał po największe formaty cygar. Już nie mam przed nimi obaw i już wiem ile przyjemności potrafią dostarczyć. Bogactwo smaku, które przy dobrym tytoniu jest chyba wzmagane przez wielkość ringu. Duży ring powoduje też, że nie istnieje praktycznie problem z rozgrzewaniem się cygara. Pufałem sobie i na cztery razy, a dym był zimny. W mniejszych formatach trzeba jednak uważać. Poza tym bardzo lubię jak to, co spożywam wygląda bardzo dobrze (nie dotyczy to tylko cygar). PARTAGÁS SALOMÓNES wygląda pięknie i dostojnie.

Jak to słusznie jeden z wybornych kolegów zauważył zachowuję się jak cygarowy neofita. Biorąc pod uwagę mój staż w świadomym paleniu cygar i różnorodną zawartość humidorów miał zupełną rację. Jestem wciąż i myślę, że będę jeszcze bardzo długo na etapie kształtowania preferencji cygarowych. Podejrzewam też, że jest to proces, który nigdy się faktycznie nie kończy. Z pewnością, teraz nie każde i nie co drugie wypalane przeze mnie cygaro powoduje, że zmieniają się moje preferencje, ale równocześnie z uśmiechem na twarzy przypominam sobie własne deklaracje o tym, że Nikaragua, czy Honduras nie mają sobie równych, albo, że tylko Kuba, a inne to podróba. Jeszcze rok temu przeplatały się one jak w kalejdoskopie. Dzisiaj też z rezerwą czytam twarde deklaracje, co do preferencji kraju produkcji, kraju pochodzenia tytoniu, marki, czy formatu. Myślę tu wyłącznie o deklaracjach, które deprecjonują to, co w aktualnych (!!!) preferencjach się nie mieści lub zakładają, że określonych cygar nie będzie się paliło.

Dzisiaj po paleniu PARTAGÁS SALOMÓNES chciałbym, żeby je zapalił Maciek, który o cygarach wie 100 razy więcej niż ja i pali je 30 razy dłużej ode mnie i który mówi, że kubańskich cygar już nie będzie palił, ponieważ mu nie smakują. Maćku, będę wdzięczny jeśli na najbliższym spotkaniu przyjmiesz ode mnie Salomona, a potem dopiszesz kilka słów w tym wątku.

Po lekturze rankingu TOP CA 2009 widać, że ogromne cygara powracają. Są w nim trzy takie. Na pozycji 12 Casa Magna Colorado Extraordinario, na pozycji 12 LFD Salomon oraz na pozycji 17 palone dzisiaj przeze mnie cygaro http://www.cigaraficionado.com/Cigar...009_17,00.html

Jestem szczęśliwym posiadaczem dzięki uprzejmości Jacka kilku sztuk LFD Salomon, które odpoczywają po podroży. Spróbuję jeszcze przed wiosną i jeśli sprawi na mnie takie wrażenie jak PARTAGÁS SALOMÓNES to wyślę próbkę niezwłocznie do Cieszyna z serdecznymi pozdrowieniami i życzeniami wybornego dominikańskiego smaku.