Prezentacja z 28.08.2010



W języku zamieszkujących wyspy karaibskie Indian Taino słowo „cohiba” oznaczało liść tytoniu. A oto „behike”:



czyli szaman, który dzięki utrzymywaniu dobrych relacji z duchami i znajomości roślin leczniczych utrzymywał Indian Taino w zdrowiu. Odpowiednik dzisiejszego lekarza rodzinnego.

W 2006 roku z okazji czterdziestej rocznicy marki COHIBA Habanos S.A. wprowadził do sprzedaży ultralimitowaną linię cygar BEHIKE. Szkoda, że wtedy nie paliłem cygar. Okazja przeszła mi koło nosa. Sprzedano 100 humidorów do wykończenia, których użyto m.in. masy perłowej oraz skóry rekina. Każdy z humidorów miał swój numer i wygrawerowane nazwisko nabywcy. W humidorze spoczywało 40 cygar. Humidor z zawartością kosztował 18 tysięcy USD. Jedno cygaro kosztowało, zatem 450 USD. To już jest poważne palenie.
Humidor wyglądał tak:




Cygara w tej edycji miały 192 mm i ring 52, a wyglądały tak:



Jeśli ktoś z Was dysponuje takim cygarem to chętnie, uczciwie się wymienię.

W 2010 roku na XII Festiwalu Habanos premierę miała nowa edycja cygar Cohiba Behike. Tym razem jest to już produkcja seryjna, co nie oznacza, że półki sklepowe uginają się od tych cygar. Wręcz przeciwnie, pomimo wysokich cen rozchodzą się dość szybko i popyt znacznie przewyższa podaż tych cygar. Liczb nie znam.
Dzisiejsze cygara Behike zawierają rzadkie liście “medio tiempo” z plantacji San Juan y Martínez i San Luis. Zwijane są w fabryce El Laguito podobno pod nadzorem sławnej Normy Fernandez Sastre.

Cygara Behike są dostępne w trzech rozmiarach i noszą następujące nazwy handlowe:
BHK 52 – długość 119 mm, ring 52, Laguito No. 4, Petit Robusto;
BHK 54 – długość 144 mm, ring 54, Laguito No. 5, Robusto Extra;
BHK 56 – długość 166 mm, ring 56, Laguito No. 6, Double Robusto.

Cygara zaopatrzone są w eleganckie pierścienie posiadające hologram, co jest nowością w biznesie cygarowym. Jedni piszą, że hologram ma podkreślić ekskluzywność tej linii. Drudzy piszą, że ma uchronić przed plagiatami.

Pakowane są po 10 sztuk w bardzo gustowne, lakierowane jak fortepian, pudełka.



Związana jest z nimi, przynajmniej dla mnie, pewna sensacja. Ceny tych cygar są bardzo zróżnicowane. Z najwyższymi spotkałem się w Kanadzie. Najmniej pieniędzy trzeba wydać na te cygara …. UWAGA, UWAGA ….. w Polsce. AKAN popełnił jakiś meisterstück lub skrajne szaleństwo. Niższych cen niż w AKAN nie znalazłem od Australii, przez Portugalię do Szwajcarii. Uznałem, że ciężkim grzechem aficionado byłoby nie skorzystać z takiej okazji i zostałem szczęśliwym posiadaczem takiego zestawu:










Dzisiaj palę BHK 52.

Cygaro jak na cygarowe wyroby kubańskie wygląda dobrze. Jest bardzo przyzwoicie zwinięte. Wrapper jest jasny, lekko oleisty, nie ma żył, ale kilku zmarszczek mu nie brakuje. Wybrzydzać nie można, bo to przecież roślina, a nie plastik. Pachnie cudnie, intensywnie, bardzo dobrym tytoniem, lekko owocowo, nieznacznie cedrowo. Głowa wykończona jest warkoczykiem.

Obcinam elegancko nożyczkami. Ciąg na sucho jest idealny tj. nie wymaga wysiłku i jest nieznacznie oporny. Na sucho cygaro smakuje tak jak pachnie – intensywnie, esencjonalnie. Wyczuwam słony, skórzany posmak pomieszany z słodkim, owocowym czymś.

Cygaro odpalam jednym palnikiem, z pełnym nabożeństwem tj. tak, aby ogień nie muskał go nawet przez milisekundę. Rozpala się równo.

Pierwsza porcja dymu….. Dobrze, że paliłem sam, bo po wypuszczeniu jej z ust podniosłym głosem z podniesionym tonem wydałem z siebie pierwszą, werbalną część recenzji. Cytuję „to jest …… cygaro”. Cygaro przywitało mnie skondensowanym tym, co najlepsze w cygarach kubańskich (dla mnie). W tym czymś jest surowość Partagasa, słodkość Ryj, moc Montecristo, ciemne niuanse Ramon Allones i zbożowa słodko – słoność Juana Lopeza No. 2. Szał. W moich ustach już od pierwszego pociągnięcia rozlał się jedwab nasączony nutami owoców, pachnący skórą, lekko osolony, subtelnie dosłodzony, nie śmietanowy, ale zwarty, stanowczy. Następne pociągnięcia i wiem, że cygaro jest niezwykle dobrze zbudowane, mocne, trzeba uważać na płuca. Na pierwszy plan wychodzą nuty owocowe, ale i skóra i zbożowe słodko – słoności pomieszane z odrobiną gorzkiej czekolady nie dają się pomijać. Uczta dla podniebienia i dla nozdrzy. W środkowej części cygara nuty owocowe lekko przygasają i dominuje Juan Lopez No. 2 pomieszany pół na pół z Ramon Allones SS i Ryj Short Churchill. Do tego pomiędzy mieszanką wymienionej, kubańskiej kwintesencji przewija się subtelny aromat ziaren kawy. Palę jak głupi tzn. nie robię nic poza paleniem i gapieniem się na cygaro, oczy mam jak pięć złotych. W trzeciej tercji odczucia są podobne jak w drugiej. Dochodzi odrobina pieprzu. Żal kończyć, ale wiadomo, wszystko, a tym bardziej to, co najlepsze szybko się kończy. Szybko w tym przypadku to 75 minut. Technika bez zarzutu. Paliło się równo, nie przegrzewało. Ideał.`

Dla tych, którzy znają moje cygarowe preferencje, opinia na temat BHK 52 może być zaskakująca. Cohiba nigdy mi nie smakowała. Miałem tych cygar ze dwie szuflady w humidorze. Przez dwa lata z bólem udało mi się wypalić jedną. Złego słowa powiedzieć nie mogłem jedynie o linii 5 Maduro, pod warunkiem, że z tolerancją 30 dni przed i po nie paliłem np. Perdomo Patriarch. Dzisiejsza Cohiba nie sprawi oczywiście, że polubię Robustos, Esplendidos, czy poszczególne Sigmo. Nie polubię ich, ale z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że BHK to najlepsze kubańskie cygaro, jakie dotąd paliłem.










Celowo, jako tytuł recenzji wpisałem tylko „Cohiba Behike” bez podawania numeru. Mam zamiar dopisać ciąg dalszy na temat BHK 54 i BHK 56. Jeśli będziecie palić Behike to będę wdzięczny za kilka zdań o Waszych odczuciach.