Pierwszy mój Onyx spłonął u Bruna. Na którymś ze spotkań. Wtedy dane mi go było degustować w formacie belicoso (przypłynął od Jacka). Wspominam o tym bo utkwił mi jako jedno z bardziej czekoladowych cygar jakie paliłem. Długi czas nosiłem się z zakupem całego pudła. Po jakimś czasie rozebrałem z Brunem pudło tych cygar na pół.

Nie wiem co się stało, ale format toto oferuje zupełnie inne doznania niż wtedy palone belicoso. Ale od początku.



Cygaro mierzy 6 cali długości, ring - 50, dodatkowo ma kwadratowy (prawie :P) przekrój, całość wygląda naprawdę sympatycznie. Zapach przed odpalenie to głównie aromaty korzenne, trochę kakao i trochę kawy. W cygarze użyto tytoni z Dominikany, Nikaragui i Peru. Konstrukcyjnie raczej bez zarzutu. Bardzo starannie nałożony kapturek po otworzeniu tworzy coś na kształt komina. Ciąg początkowo wystarczający, mniej więcej w 3 tercji muszę obciąć cygaro, gdyż zaczyna robić się kołek. Smakowo jest mnie nie urzekło, całość była cały czas raczej pikantna, momentami lekko gorzkawa. Owszem pojawiała się słodycz, ale to jedynie namiastka tego co wspominam z belicoso. Cygaro raczej nie zmieniało zbytnio swego bukietu, Cały czas przewijały się te same niuanse czasem na pierwszy front wysuwała się goryczka, czasem lekka ostrość, a czasem (niestety rzadko) przyjemna słodycz. Nie mogę powiedzieć, że cygaro mi niesmakowało... ale to jednak nie to.



Może Bruno skrobnie coś od siebie. Bo nie wiem co o tym myśleć.

pozdrawiam