12 załącznik(ów)
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Hej, Lechu! Ani nie mam czasu podróżować ani pisać relacji. Mnie po prostu zmusili :bh: do jednego i drugiego. Ale na szczęście już kończę. Jeszcze tylko dwa odcinki.
Dzień 8
Dziś koniec wyprawy. Zbieramy się do kraju, z pewnym żalem, ale i z silnym postanowieniem ponownego przybycia. Czuję pewien niedosyt. No cóż, może kiedyś nadrobię to, czego nie zdążyłem w ciągu ostatnich dni obejrzeć, przeżyć. Trzeba wracać, zwłaszcza, że wilgotność powietrza spadła do 68% - O ZGROZO :hmm::bh::(. Nic tu po nas.
Zakupione cygara w workach foliowych pakuję w pudło po butach (bardzo sztywne i o wiele za duże) i wpycham do bagażu podręcznego. Reszta rzeczy do bagażu głównego. Poza cygarami przybyło klika win. Ubyła stłuczona popielnica cygarowa. Powinienem się zmieścić w limitach wagowych. Spakowany. Śniadanie. Ostatni rzut oka z tarasu. Pozostały czas oczekiwania na planowany wyjazd na lotnisko spędzam na plaży i w hallu hotelowym.
Autokar podjechał po nas z pewnym opóźnieniem, dość małym jak na hiszpańskie warunki. Praaaaaaawie planowo. Mamy zabrać jeszcze po drodze ludzi z trzech innych hoteli. Pod następnym z nich, nie ma nikogo. Rezydentka biura podróży szuka, wypytuje, czeka. Nasz terminowy dojazd do Girony staje pod znakiem zapytania. Nikogo nie ma. Nikt nic nie wie. W sumie nie dziwię się, że ktoś „wybrał wolność” w Katalonii, zważywszy pogodę i cenę wina.
Wreszcie decyzja – odjeżdżamy bez nich. Jeszcze dwa hotele i ostatnia prosta.
Lotnisko Girona. Odprawa biletowa, oddajemy bagaż główny i idziemy do odprawy z bagażem podręcznym i ze streapteasem. Jezuuuuuuuu! Znowu będą mnie chcieli zamknąć :r:. Bardzo dokładnie pozbywam się metalowych rzeczy, paska, pugilaresu. Mam do wyboru dwie bramki. Wybieram tę, gdzie na wachcie stoi pani. Jakoś dobrze jej z oczu patrzy, będzie jej wstyd mnie rewidować. To okazało się trafnym wyborem. Nikt, nic. Nie wzbudziła sensacji moja tuba ani cygara w pudle po butach. Widać dotarła tu cywilizacja :gd:
No to teraz tylko lecieć. Nasz samolot jest jednak opóźniony około dwóch godzin. Nie mam tu już nic do zrobienia. Na lotnisku też niewiele atrakcji. Oglądam alkohole w sklepach bezcłowych i oczywiście szukam cygar. Kiedyś pisano troszkę o fajnych zakupach na lotnisku. Dokładnie oglądam obydwa sklepy ALDEASA. Jakieś pierdołki i niby pamiątki, koszulki FCBarcelona, fajany, słodycze, wina i rude… Wreszcie w jednym z nich tak niepozornie, bez humidora, w kartonowych opakowaniach w kącie, leżą cygara. Same malutkie formaty, najmniejsze kubańczyki. Obejrzałem i nawet gdybym miał za co, to bym nie kupił. Jakoś tak nie wzbudziły zaufania (chodzi o brak dbałości o warunki przechowywania, eksponowania i brak należnego szacunku w stosunku do jakże szlachetnego tytoniu).
Nudno. Obserwuję płytę lotniska. Lądują samoloty, ale naszego brak. Nie doleciał jeszcze z Warszawy. Z Warszawy? Ma nas dowieźć do Gdańska a wieczorem wracać z kolejnymi ludźmi znów do Girony. Przecież te maszyny latają jak autobusy. Tam i z powrotem. Wreszcie jest, ląduje. Po 20 minutach zapraszają nas na pokład. To taki sam jak poprzednio boeing 737-400. Stara dobra maszyna. No to się jeszcze okaże, hehehe, czy dobra. Jeszcze nie dolecieliśmy.
Miejsce blisko okna, ale nie przy samej szybie.
Postanowiłem po starcie włączyć telefon na offline i porobić trochę zdjęć. Sprawdzę też, czy działa w powietrzu sieć WI-FI. Niee, nie działa. A chciałem wysłać maile. Miły – jak zwykle, główny pilot wita nas serdecznie i informuje, że spóźnienie było wynikiem ograniczeń w ruchu lotniczym nad Europą i awarii koła w samolocie. Coś tu nie gra :bh:. Nikt nic nie słyszał o ograniczeniach w ruchu powietrznym, żaden nowy wulkan nie dymi. Może to coś więcej niż koło? A jeśli nawet, to czy dobrze je przykręcili? Dlaczego mój stolik jest zepsuty i poklejony taśmą klejąca a dziury w fotelach połatane blachą, albo sreberkiem od czekolady – i do tego niedokładnie? Nie jest dobrze. Mają coś grubego na sumieniu, bo inaczej, dlaczego by rozdawali wszystkim wodę i to za darmo? Wolałbym pół litra.
Wreszcie spokój. Po wszystkich turbulencjach, przechyłach, wychyłach, po locie wznoszącym i płaskim, po locie nad Alpami, zbliżamy się do celu. Krótko po tym, kiedy pilot zapowiedział, że minęliśmy Wrocław i będziemy podchodzić do lądowania, zobaczyliśmy kaszubski krajobraz a potem most wantowy, Starówkę, obwodnicę Trójmiasta i płynnie osiedliśmy na płycie lotniska w Rębiechowie. Odbiór bagażu i taksówka. Odczuwamy różnicę temperatury. Tam ciepło i wilgotno a tutaj mokro, deszczowo i dużo zimniej. Wszystko jest jak było. Nic się nie zdarzyło. Ojczyzna poradziła sobie przez tydzień beze mnie :szcz:.
12 załącznik(ów)
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
PODSUMOWANIE I ZAKOŃCZENIE.
Na koniec, spróbuję zebrać najistotniejsze spostrzeżenia. Podczas pobytu w Katalonii nie spotkałem się z jakimkolwiek przejawem jawnej nieżyczliwości ze strony mieszkańców. Odebrałem ich jako pogodnych i tolerancyjnych. W końcu w Barcelonie i jej okolicach spotkać można ludzi z całego świata (poza turystami oczywiście) i o wszystkich kolorach skóry. Nie napotkałem trudności w kultywowaniu mojego hobby. W pokoju hotelowym znajdowały się popielniczki, co prawda papierosowe, ale były. System antypożarowy wymuszał jednak palenie na tarasie. W tym klimacie to przecież nie problem.
Ceny na wszystko - mniej więcej tak jak u nas. Mam na myśli pewną średnią, bo oczywiście różniły się w szczegółach. No na przykład nieprzyzwoicie tanie, dobre wino :szcz: :szcz:. Co innego znów nieznacznie droższe. Ceny cygar tak jak wszędzie. Ale nie szukałem okazji cenowych a czegoś, czego nie miałem i trudno nabyć w Polsce.
Na ulicach Barcelony mnóstwo skuterów, motocykli i rowerów. Powszechnym widokiem są swobodnie poruszający się ludzie na jednośladach. Wszyscy się lekko spóźniają i kto nie musi – nie pracuje w czasie sjesty. Tempo życia jest tu odczuwalnie wolniejsze niż w Polsce.
Słowem, warto podróżować a Katalonia to ciekawa kraina.
FI DE LA HISTORIA.
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Fajnie, że Ci się chciało to opisać tak szczegółowo. Ja też byłem na Costa Brava, też w Gironie i Barcelonie, może tylko z 30-40 km dalej gdzie spaliśmy. Dzięki Twoim opisom wiele sobie przypomniałem z tego wyjazdu (było to chyba w 2000 albo 2001 roku), bo byłem w dokładnie tych samych miejscach Barcelony. Zresztą miasto jedyne w swoim rodzaju, w centrum ulice głównie jednokierunkowe. Mam nadzieję, że Ci się podobało.
No i Jan Niezbędny w samolocie... ciekawe czy służy też jako folia termiczna jak stacjach kosmicznych w razie dziury :D
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Super relacja, dzięki. :bravo:
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Dzik:
Cytat:
Mam nadzieję, że Ci się podobało.
No tak, dlatego napisałem, że trzeba tam jeszcze wrócić. Ale Ty akurat wiesz, skąd sie wziął ten wyjazd. Troszkę przyfarciło ;).
Wiesz co? Może wpadniemy tam razem w przyszłym roku w drodze na Kubę, hahahahaha. W końcu musi być lepiej, więc, czemu nie? Ja już się uczę hiszpańskiego.
Tą relację robiłem z przyjemnością. Łatwo nie było, ale słowo się rzekło :D.
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Wielki dzięki za obszerny tekst :)
A ja ... :( nie mam czasu go przeczytać... qrde, przepaszam...
Adam
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Jeszcze 3 dni zostały mi do przeczytania, ale już mogę napisać, że bardzo fajna relacja, wręcz zachęcająca do wyjazdu :gd:
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Cytat:
dzięki za obszerny tekst
A ja ... nie mam czasu go przeczytać... qrde, przepaszam...
Adam
Qrde, Adam, nie wstyd Ci? :bleh: :wr:
Dymek, dzięki za pozytywną opinię. :git:
Odp: Moja wyprawa do Katalonii
Cytat:
Zamieszczone przez
Bruno
... Ani nie mam czasu podróżować ani pisać relacji. Mnie po prostu zmusili :bh: do jednego i drugiego. Ale na szczęście już kończę.
Z tego, co można było przeczytać,to nasuwają się,zupełnie inne wnioski :nunu:
Ci,którzy mają tak dobry wpływ na ciebie...orderów są warci.
Szkoda,że tak krótka ta relacja :ss:.
Czytało się,ah jak się miło czytało.
Super interesujące doświadczenie...:goojob:,:bravo:,
:ss: sprawa sklepu trochę mocno mnie zaskoczyła,dwa tygodnie przed twoim pobytem,czytałem zupełnie świeżą i bardzo odmienną relację na jego temat.