„Jednak”, bo się tego po Was nie spodziewałem (ludzi generalnie ocenia się po sobie, a ja sam muszę palić ...), a „dość” bo Was, przecież, zamknąć w oddzielnej sali musieli ...
Czyli ,że jesteście, ale nie aż tak ...
Wersja do druku
jak to "nie aż tak", właśnie dokładnie "aż tak!" :bleh:
Siadam do bolivara, więc sie teraz nie mam czasu przezbywać :D
Tradycyjnie, niemal w każde piątkowe popołudnie, w moim mieszkaniu spotyka się na kawie i cygarze nowodworska sekcja MLC :ss: Nie jest tak wykwintnie jak zapewne bywało na czwartkowych obiadach u króla Stasia, ale piątkowe kawy u Mara też mają swój urok. W przeciwnym razie nie spotykalibyśmy się tak często :gd:
Skład zwykle ten sam: kolega Andrzej, syn Piotr i ja. Popijaliśmy sobie kawę, Andy palił Caridad Connecticut Toro, Pit - Famous Buenos Maduritos a ja - zwyczajne Don Diego Robusto. Na wypadek gdyby ktoś potrzebował coś przekąsić były pączki i paluszki z sezamem :bleh:
W tle najpierw sączył się soundtrack z filmu Bernarda Tavernier pt. "Round Midnight" (polecam film i soundtrack!!!), w którym m.in. grali (byli aktorami a także muzykami) takie sławy jazzu jak Gordon Dexter, Herbie Hancock i John McLaughlin. Potem koił nas sentymentalnymi balladami saksofonista tenorowy Ben Webster. Po prostu pełen relaks, miły nastrój, luz, blues, w niebie same dziury...
Gdyby częściej było tak miło. Ale nie jest :eek:
Alej napisał " przezbywać":szcz:, miód na moj serce, ale mógłby też napisać: " jak złapie za krztoń, jak wyrzne o ziemie:szcz:"
Ale ad rem, bo mnie mod pogoni. Bardzo ładnie się rozwija idea spotkań i ja do MLC zamierzam dołączyć w okolicach drugiej połowy lutego 2010, albowiem gdyż nawiedzę miasto stołeczne .
Czekamy :We:
I konie spać nie będą :D
gdyż bynajmniej albowiem nawiedzisz będziemy czekać... już czekam...
Dwa, trzy dni pobędę, więc konie niech nie śpią:szcz: Jeżeli nic sie nie wydarzy ( vide 2012) to od 15 do 18 lutego jestem u Was i palimy. Prawdę powiedziawszy, zawsze marzyłem o tym, żeby sobie ot tak niezobowiązująco pobyć w Warszawie. I postanowiłem, że jak będę miał trochę wolnego ( a to się szykuje właśnie w lutym) to sobie Warszawę pooglądam. Bo jak bywam w Warszawie, to zawsze zajęty czymś, więc tym razem luz i pełną gębą awangarda w rozumieniu taktycznym a nie artystycznym.
To my już tu zmontujemy konie, pianino i inną awangardę :D
Ja z lekkim opóźnieniem...
Dziękuje Panowie za spotkanie. Było bardzo fajnie Was poznać i wreszcie porozmawiać z Maćkiem z którym już nie widziałem się i nie paliłem chyba z rok. Do następnego...
pzdr
Piotr