Bruno to szóstka,to bardziej odpowiada ilości cygar,które wypaliłem w ostatnich miesiącach.
W większości były to nieudane palenia...
i tak Cohiba siglo I okropnie chemiczne ponad połowa wylądowała tam gdzie nie powinna...czyli w
Cohiba Robusto-jeszcze przed końcem pierwszej tercji miała podzielić losy siglo I,ale z skąpstwa dałem sobie na wstrzymanie i tuż na początku drugiej tercji zrobiło się lepiej,lepiej i wręcz bardzo lepiej...ale cygaro dobiegło swego żywota.
Były jeszcze jakieś mało udane próby z innymi cygarami,aż wreszcie nastał dzień z Macanudo Maduro sztuka z 2007r ,ha-szkoda,ale to już nie ten najsmaczniejszy smak cygara lecz aromat dymu, jego intensywność a zarazem rozbrajająca łagodność to był strzał w linię pomiędzy 9 a 10 na tarczy do lotek.
I znowu powrót do sąsiadki z południa czyli JL numero due...ot takie sobie wrażenia...bardziej na siłę palone niźli z przyjemności.
W niedalekiej przyszłości planuję coś zupełnie innego popalić,będą to produkty z zielonej wyspy Dominikany...powrót do przeszłości jakoś trzeba stanąć na nogi.