Prezentacja z 19.05.2010



Jedna z trzech limitad z 2008 roku (Cuaba - Piramides; Montecristo Sublimes; Partagás Serie D No.5), moim zdaniem najlepsza, ale ….. .



Palę już drugie pudełko tych cygar i jestem w jego połowie. Dotychczas palone, nawet z tego samego pudełka były różne. Kubańskie cygara to dla mnie m.in. synonim braku powtarzalności. Każde My Father, CAO Brazilia, czy Padron Ann. 1964 są takie same, świetne, powtarzalne. A w kubańskich cygarach zawsze niespodzianki i do tego nawet w obrębie tego samego pudełka.

Cechą wspólną wszystkich wypalonych przez mnie Sublimesów jest zła kultura spalania. Wszystkie paliły się krzywo, nawet bardzo krzywo. Dzisiejszy ani na milimetr nie odstawał od tej reguły, co widać na zdjęciach. Co więcej: zawsze najtragiczniejsza jest trzecia tercja. Poza tym: popiół nie jest sypki, jest zwarty, twardy, ale trzeba uważać, bo spada kiedy chce. Dzisiaj mi się udało i spodnie, klawiatura i koszula pozostały czyste. Spadał sam, ale szczęśliwie wtedy, gdy cygaro leżało w popielnicy lub było przeze mnie trzymane w jej obrębie. Wszystkie wypalone przez mnie Sublimesy, jakby zgodnie z jakimś kubańskim tajnym regulaminem, miały tendencję do szybkiego gaśnięcia w trzeciej tercji.



To, co opisałem wyżej, w tych cygarach jest jedyną powtarzalną rzeczą.

Kolejna rzecz, która jest mało zmienna, ponieważ wypalone przeze mnie Sublimesy, biorąc ową rzecz pod uwagę mogę podzielić na pół, to ciąg. Połowa cygar była przytkana. Były one bardzo ciasno zwinięte. Tydzień przechowywania ich przed paleniem w wilgotności ok. 60 % + 2 nic nie pomagał. Ktoś napchał w nie za dużo liści. Paliły się oczywiście opornie, a palenie to dawało jedyną korzyść w postaci treningu mięśni twarzy. Rozwijały też wyobraźnię, bo paląc cygaro za $20 musiałem się domyślać jak w zamyśle producenta miało ono smakować. Druga połowa była pod tym względem poprawna.



Wrażenia smakowe miałem rozmaite. Od lekko wyczuwalnej słodko – słonej skórzanej kubańskiej mgiełki w cygarach przytkanych, poprzez mączno – skórzane, raz wytrawne, a raz obficie polane miodem, a innym razem obsypane pieprzem i skropione cytrusem klimaty, po surowy tytoniowy, nie wzbogacony niczym dryl.



Dzisiejsze cygaro powieliło grzechy poprzednich: kultura spalania, a w zasadzie jej brak otwierał nóż w kieszeni. Należało jednak do kategorii lepszej, ponieważ osoba je zwijająca nie była zbyt ambitna (nie lubię zbytnich ambicji) i ograniczyła się do zużycia przy zwijaniu cygara tylu liści tytoniu ile potrzeba, aby zwinąć jedno cygaro, a nie trzy.



Wrażenia smakowe z palenia dzisiejszego Sublimesa były też przyczynkiem do chwycenia za pióro. Gdyby to był jeden z gorszych egzemplarzy trudno byłoby mu wskrzesić jakąkolwiek chęć do pisania. Co tu bowiem pisać o czymś, co nie wiadomo jak smakuje i powoduje piekący ból za uszami.



Dzisiejszy egzemplarz to jeden z najbardziej pozytywnych, które paliłem. Już na sucho zaczął smakować słono – słodko, lekko owocowo, lekko pieprznie. Po zapaleniu wydobył z siebie gęsty dym, który dawał pewność, że palę kubańskie cygaro. Słono – słodkie skórzane meritum oblane było cytrusowymi niuansami. Było też lekko pikantne. Do 2 cm było lekko szorstkie, ale zaraz potem się wygładziło. Druga tercja oferowała kremową ucztę zawierającą to wszystko, co dało się poczuć w pierwszej. Do tego doszedł kakaowy, dyskretnie słodki niuans, ale ….. w momencie kiedy po drugiej tercji pozostawał już tylko popiół nastąpiła radykalna zmiana. Cygaro wraz z wejściem w fazę największych kłopotów ze spalaniem (krzywizny, gaśnięcie) zmieniło się w armatkę strzelającą kłębami czegoś, co smakowało jak ….. mąka z musztardą sarepską. Nigdy, oczywiście nie spożywałem takiej mieszanki, ale do takiego właśnie wyobrażenia i porównania skłoniły mnie „wrażenia smakowe” z trzeciej tercji dzisiejszego Sublimesa. Wypaliłem do końca, chyba tylko dlatego, że kosztowało $20.



Taka to już jest najlepsza limitada z 2008 roku. Cuaba się do Sublimesa nie umywa, co dla kogoś kto jej nie palił i weźmie na poważnie mój stosunek do Sublimesa, powinno stanowić skuteczny hamulec przed nabyciem chociażby jednej sztuki.
O Partagasie postaram się jeszcze coś napisać, ponieważ zostało mi jeszcze z ćwierć pudełka. Może i smakowo jest bardziej wybitny niż Sublimes, ale …. ja ostatnio nie dażę sympatią małych, zwłaszcza kubańskich, cygar (poza kilkoma trzydzistominutówkami).