Prezentacja z 24.03.2010



Przyjdź nocy czuła, cicha, czarnobrewa, daj mi Romea
A kiedy już umrę, weź go i potnij na małe gwiazdeczki,
co tak upiększą twych niebios oblicze,
że świat cały zakocha się w nocy i czcić przestaną jaskrawy blask słońca...


Ach …. tego, no właśnie :? ….. dlatego wolę książki …. i cygara ….

No dobra, już się zbieram i piszę, co paliłem.

Jedna z trzech limitad z 2009r. i jedyna słusznych rozmiarów:

ROMEO Y JULIETA DUKE EDICION LIMITADA 2009



Gromadzę limitady po 2 – 3 sztuki i z nabożeństwem doglądam na środkowej półce szufladkowca, która jak sobie ubzdurałem zapewnia najlepsze warunki. Cyrkulacja itp.
Jedynym wyjątkiem, który paliłem swojego czasu na potęgę, bo pudła w Akanie były w dobrej cenie to Partagas Serie D No. 5 EL 2008.

Dzisiaj ogarnęła mnie chcica na spalenie czegoś potencjalnie wyjątkowego i odwracając wzrok wydarłem z owej środkowej półeczki tego właśnie RyJ-a.



Z tej marki palę regularnie tylko Short Churchilla, mając czasami wątpliwości, czy naprawdę tak mi smakuje, żeby tkwić w moim cygarowym menu. Mam do niego jednak sentyment, bo był moim pierwszym cygarem i dzięki niemu sięgnąłem po następne. Nie jest zły, jest poprawny, a ja lubię de javu oraz poczucie tego, że czemuś jestem wierny.

Wszystkie RyJ-e, które zdarza mi się palić porównuję do SCh i jak dotąd porównania te wypadają blado.

Dzisiejsza limitada również, uległa analizie porównawczej - podświadomej „chcąc nie chcąc”, o czym więcej powiedziałby, gdyby cygara, go nie wykończyły, znany wszystkim aficionado, Zygmunt Freud.

Cygaro ma słuszne wymiary: długość 5,5 cala, ring 54. Lubię duże cygara, ale są tego granice. Jedną z nich jest ring, a 54 jest właśnie tą granicą. Jest to granica po przekroczeniu której zaczynają mnie boleć stawy w żuchwie, ponieważ palę cygara obejmując je ustami, a nawet, co pewnie jest passe – trzymając w zębach. Palenie na rybkę nie daje mi satysfakcji.

Cygaro wygląda bardzo dostojnie. Obdukcja palcami i oględziny wzrokiem nie przynoszą żadnych zastrzeżeń, co do konstrukcji. Wrapper jest jednolity, żyłek jak na lekarstwo, ładnie zwinięty i wykończony. Cygaro pachnie dyskretnie – po prostu tytoniem.

Otworzyłem wyrzynarką o średnicy 6 mm i po raz pierwszy od wielu, wielu cygar nie poprawiałem już dalej obcinarką, ponieważ zarówno na sucho, jak i potem, w trakcie palenia ciąg był wyjątkowo jak na cygaro kubańskie, satysfakcjonujący. Podobny miałem w dużo większym kubańskim okazie pt. Partagas Salomones. Nie twierdzę, że inne cygara kubańskie mają feler. Tutaj po prostu wystąpiło coś, jak dla mnie idealnego – żadnego przegięcia w kierunku zbytniego przewiewu lub zatkania, lekki, łatwy opór i złudzenie zassania wstecznego. Tego ostatniego nie potrafię wytłumaczyć.



Cygaro przyjęło ogień z trzypalnikowego jeta bez problemu, równo, ze spokojem.

Pierwsze porcje dymu przyniosły zdecydowany kwiatowy aromat, oplatający kubański trzon smakowy, w tym przypadku bardzo dyskretny. Zwykle, choć nie zawsze, pierwsze porcje dymu w cygarze, które nie sprawia problemu z ciągiem, są dla mnie mniej lub bardziej drażniące. A tutaj nie. Te kwiaty oplatające dyskretną, cedrowo-skórzaną słodko-słoność są kremowe, delikatne i jedwabiście wnikają w kubki i zatoki. Taka właśnie kremowa mieszanka raczyła mnie przez całą pierwszą tercję.



Kolejne spalane centymetry, około połowy cygara podniosły jego moc z początkowej małej do średniej. W połowie wyżej wspomniany krem został lekko posypany pikantną przyprawą. Czy to papryka, czy pieprz – nie wiem, bo to rozpoznaję tylko na talerzu. Jednocześnie kubański trzon stał się dużo bardziej wyraźny, kwiaty nie odpuszczały, co zintensyfikowało aromat i spowodowało, że cygaro zaczęło oferować, coś, co bardzo lubię, a co inni bardziej doświadczeni ode mnie, jak mi się wydaje, palacze określają głębią smaku.



Cygaro cały czas paliło się równo i nie potrzebowało mojej troski. Popiół tylko raz spadł samoczynnie, ale w sposób bardzo widowiskowy, wtedy, gdy cygaro odpoczywało na popielnicy.



Trzecia tercja, czyli te kilka centymetrów od końca, zabrała moim kubkom i zatokom wyważoną i nie popadającą dotąd w żadne skrajności słodkość. Cygaro nie zrobiło się wytrawne, ale w kwiatowo -cedrowo – skórzanej bazie z doskonale dotąd zbalansowanej słodko – słoności więcej pozostało słoności, a słodkość była ledwie wyczuwalna. Na końcówce linia żaru zaczęła łapać lekkie krzywizny. Pomimo tego satysfakcja, która rozpoczęła się przy pierwszej porcji, pozostała, aż do ostatniej.



I tak jak niepokój w mojej duszy wzbudziły na początku cytowane, piękne wersy, tak i na końcu mój cygarowy mały świat w części runął, ponieważ ……. pierwszy raz zapaliłem RyJ-a, który smakował mi bardziej od Short Churchilla. Od razu pomyślałem, że ekonomia jednak będzie Cerberem wierności, ale ….. Duke kosztuje …… 32 zł. Tak, tak, nie mojej głowy nie przyćmiła nikotyna, proszę bardzo:
http://www.puroswiss.com/Romeo-y-Jul...SKU164731.html
Short Churchill jest mniejszy i kosztuje 22 zł.

Wierność za 10 zł.? Może …. takie czasy ………

Znienawidzony, choć już ukochany
Nieznany wcześniej, zbyt późno poznany
Amor przybiera postać dręczyciela,
Każąc miłować mi nieprzyjaciela.


Kłaniam się nisko, bez kapelusza :mrgreen: