Prezentacja z 24.12.2010



Wytrzymałem rok. Więcej nie mogłem. Pójdę do piekła, bo moja ciekawość jest nie do opanowania, a jak mawiają starzy Polacy jest ona pierwszym stopniem do tego zarazem strasznego, ale także ze względu na możliwy skład osobowy, kuszącego miejsca.

Zresztą …. przecież rok poleżało. Przecież w rok, to już pewne starzenie się odbyło. Przecież rok, jak na moją gospodarkę cygarami, to i tak dobry wynik. Przecież dzisiaj Wigilia.

Cygaro kupiłem na początku grudnia 2009 roku. Kupowałem wtedy trzy sztuki. Dwie po wielkich perypetiach doleciały do Jacka Uchrynia. Jedna sztuka była dla mnie i spoczęła w specjalnym miejscu w jednym z moich humidorów. Specjalne miejsce charakteryzuje się tym, że jest rzadko otwierane i restrykcyjnie monitorowane, jeśli chodzi o wilgotność i temperaturę. Cygaro dostawało tlenu może raz na dwa miesiące, wtedy, gdy wyjmowałem z tego humidora jakiegoś innego zawodnika oraz jak poprawiałem w humidorze warunki bytowe. Leżało sobie zawsze w temperaturze pomiędzy 19, a 22 stopnie C (specjalnie pod kątem cygar w pokoju założyłem klimatyzację ), a wilgotność wahała się w wąskim przedziale 64 – 66 stopni. Tydzień przed paleniem przełożyłem cygaro do mini humidorka, w którym czekało na palenie w podobnej temperaturze i nieco mniejszej wilgotności – 61 – 63 stopnie.

Cygaro jest obrzydliwie drogie. Jest pakowane w pudełka po 15 sztuk. W SUI takie pudełko kosztuje 1675 USD. Habanos S.A. sprzedał 5.000 takich pudełek, w które zapakował 75.000 cygar. Prognozowano, że cygara sprzedadzą się momentalnie. Sprzedawały się szybko, ale jak ktoś chce to jeszcze pudełko znajdzie. Ja na początku grudnia 2009 roku na spółkę z Jackiem kupiłem trzy cygara za 335 USD. Oprócz tego nie mogłem się opanować i nabyłem puste pudełko za 50 USD. Warto było. Jest piękne. Wygląda jak kawałek wysokiej klasy fortepianu. Jest z litego cedru . Ma numer 1367/5000.






Kiedyś, jak będę dziadkiem, a moje wnuki będą palić cygara to opowiem im bajkę, że miałem to pudełko pełne. Albo będzie Wielki Szacun, albo mnie opieprzą, że im nic nie zostawiłem. Ja bym zrobił to drugie.

Cygaro jest zbudowane z tytoniu pochodzącego z najlepszych kubańskich upraw, z jednego z najlepszych roczników w ostatniej dekadzie – z 2003 roku.





Cygaro wygląda bardzo dobrze. Dokładnie tak samo jak zwykła Cohiba Siglo VI. Jednolita, jasnobrązowa barwa. Jest bardzo dobrze zwinięte. Nie ma żadnych widocznych defektów. Jest twarde. Jednolite dotykowo. Od strony stopy wygląda na bardzo ciasno zwinięte. Żył, nawet dyskretnych nie widać. Pachnie wyraźnie dobrym tytoniem z lekką nutą cedru.

Cygaro posiada dwa pierścienie. Jeden standardowy, jak we wszystkich cygarach Cohiba. Drugi, węższy, czarny ze złotymi napisami i zdobieniami. Jakby zdjąć ten czarny to cygaro niczym, z wyglądu nie różni się od zwykłej Siglo VI.

Do otwarcia cygara używam najostrzejszej, z posiadanych, obcinarki Solingen. Otwiera się bez kłopotu. Nie ma żadnych strat. Zaskakujące jest próbowanie tego cygara na sucho. Ciąg jest na granicy przytkania, co koreluje z obserwacjami głowy, ale smak …. Uderzyło mnie wyraźne …. orzeźwienie. Na sucho to cygaro smakuje rześkimi owocami. Nie wiem jakimi, ale sprawia wrażenie jakby wśród tych owoców na pewno była limonka. Intensywne, rześkie owoce.

Pierwsze porcje dymu, dymu gęstego, zawiesistego, mlecznego, uderzają moje podniebienie gęstym, rześkim aromatem owoców. Gdzieś w tle przebija się cedr. Cygaro od początku jest bardzo dobrze zbudowane. Na początku wcale nie przypomina kubańskiego cygara. Nie ma charakterystycznej kubańskiej mieszanki ziemisto – skórzano – miodowej. Owoce, owoce, owoce i ciut cedru. Bardzo przyjemne. W trakcie pierwszej tercji owocowa eksplozja wygładza się. Już nie czuć tego tak jakbym spożywał sałatkę granatów, kiwi, jabłek skropioną obficie limonką (tak było na samym początku). Przy końcu pierwszej tercji owoce są wyraźne, jest dużo cedru i powoli zaczyna przebijać się „kubańskość”. W tym momencie cygaro ma moc pomiędzy średnią, a dużą, ale bliżej mu do średniej.



Druga tercja stabilizuje cygaro w klimatach (kolejność istotna): rześkie owoce ex aequo skóra, cedrowe niuanse, pszeniczne akcenty, miód. Wszystko wymieszane i stanowiące bardzo miły dla podniebienia krem. Utrzymuje się moc, jak dla mnie ciut powyżej średniej. Cygaro jest doskonale zbalansowane.



Trzecia tercja to wielki żal, że już niedługo koniec. Cygaro smakowo, aromatycznie jest mistrzostwem świata. W ostatniej tercji doznania nozdrzowo – kubkowe są niemalże identyczne jak w drugiej tercji. Jest może nieco słodsze, ponieważ miód przenosi się przed cedrowe niuanse. Jest nieco mocniejsze niż podczas całego palenia. Ta słodkość połączona ze wzrostem mocy sprawia, że jest jeszcze bardziej atrakcyjniejsze. Dochodzi też coś, co spotykałem w innych kubańskich cygarach, ale do tej pory nie potrafiłem nazwać. Aromat starego drewna, letniego, stojącego powietrza i krochmalu. Być może to jest to „podwórze”, o którym kiedyś czytałem w prezentacji Jacka.
A propos. Jest Wigilia. Ten szczególny dzień w roku. Dla mnie z pewnego powodu bardzo nostalgiczny i raczej smutny. Co by nie było – bardzo wyjątkowy. Nie bez powodu w TEN dzień palę TAKIE cygaro. Wracając do sedna: właśnie dostałem na e-mail życzenia od Jacka. Życzenia od Jacka serdeczne. Życzenia czytane przy Cohiba Siglo VI Gran Reserva ze wspólnych zakupów. Bardzo miło.




James Suckling z Cigar Aficionado dał dla tego cygara notę 100.

Jeśli nie będę brał pod uwagę przedziwnej przy tej klasie cygara, niskiej kultury spalania (popiół się słabo trzymał, łapało krzywizny),



ale skupię się na doznaniach aromatyczno – smakowych to mam dwa wnioski:
1/ zgadzam się z Jamesem Suckilngiem,
2/ lepszego kubańskiego cygara nie paliłem.

W jednej z obcojęzycznych recenzji ktoś napisał, że jakby miał wypalić tylko jedno cygaro w życiu to wybrałby właśnie to. Biorąc pod uwagę moje dotychczasowe doświadczenia z cygarami myślę tak samo, ale równocześnie z nadzieją patrzę w przyszłość.

Jeszcze jedna rzecz. Gdzieś z tyłu głowy zawsze siedziała mi myśl, że Kubańczycy to niezłe cwaniaki, bo pewnie nakładają czarny pierścień na zwykłe Siglo VI, które kosztuje 20 – 30 USD i sprzedają po 110 USD. Taki sam numer może robić sprzedawca w sklepie, gdy sprzedaje na sztuki. Dzisiaj wiem, że to nieprawda. Zwykłe Siglo VI to cygaro wyborne (trzeba trafić), a to, które paliłem dzisiaj jest kosmiczne.