Gran Habano 3 Siglos


Z recenzją tego cygara nosiłem się już jakiś czas, nie mogłem się zdecydować, kolejne sztuki szły z dymem, a ja wciąż nie mogłem się zmierzyć z recenzją tego cygara. Nie ukrywam, że w jakimś stopniu konkurs mnie do tego zmotywował.

Degustowany i opisywany egzemplarz (tak jak wszystkie palone przeze mnie wcześniej) mierzy 6 cali długości i ring 44. Jest to mieszanka tytoni nikaraguańskich, kostarykańskich i kolumbijskich. Wygląd, kształt, konsystencja, pierścień, wszystko to sprawia, że cygaro prezentuje się bardzo dostojnie.



Pod palcami nie wyczułem, żadnych pustych miejsc, było sprężyste, dość twarde. Pokrywa gładka, z drobnym rysunkiem żyłek, oleista - ciemna. Zapach przed odpaleniem, to spora dawka cedru i migdałów. Ciąg na sucho lekko ciasny - idealnie.

Odpalamy. W powietrzu unosi się smuga błękitnego, dość lekkiego dymu. W zasadzie od pierwszych milimetrów linia żaru jest równa, nie występują większe krzywizny spalania. Później niestety już jest raczej coraz gorzej. Cygaro często gaśnie, popiół nie trzyma się prawie w ogóle. Wstyd.

Smak to od początku duże dawki cedrowych nut przemieszane z delikatnym i niezbyt wyraźnym aromatem migdałów. Z czasem dochodzą też mocniejsze nuty, lekko tytoniowe. Cygaro przez cały czas serwuje coraz to nowe aromaty wszystkie jednak utrzymane są w tym samym tonie - drzewo + orzechy + tytoń. Trochę nie moje klimaty, z stąd końcówka jest już trochę nużąca. Moc - średnia.

Podsumowując - niezłe cygaro, o ładnym wyglądzie, dość ciekawym bukiecie, warte spróbowania. Ja kupiłem ponad rok temu pudło tych cygar - w ciemno, nie żałuję, ale 2 już nie kupię.