PDA

Zobacz pełną wersję : God of Fire by Carlito 2005 Double Robusto



guest
24-10-2009, 01:18
God of Fire by Carlito 2005 Double Robusto

Cygaro zaliczane do klasy ultra – premium. Każdy z nas ma jednak specyficzne gusta, zmysł smaku. Dużo też zależy od okoliczności palenia cygara, posiłku przed, napoju w trakcie i z pewnością samopoczucia. Wielokrotnie miałem już tak, że cygaro zaliczane do klasy ultra – premium ja w moich rankingach pozycjonowałem bardzo nisko i chciałem wyłącznie o nim zapomnieć. Miewałem też zupełnie odwrotne sytuacje kiedy to zachwycałem się cygarem klasyfikowanym w III lidze. Podejście do tego samego cygara zmieniało mi się też już nieraz o 180 stopni. Zjawiskiem, które również zdążyłem odkryć w mojej jeszcze krótkiej, ale już bardzo intensywnej przygodzie z cygarami, jest „przereklamowywanie” poszczególnych cygar lub nawet całych marek cygar. Dla mnie takim ewidentnym przypadkiem jest Cohiba – cygara bardzo drogie, a dla mnie nie warte leżenia w humidorze obok wielu innych wartych ćwierć ceny Cohiby. Reklama dźwignią handlu, ale kubków smakowych nie przekona.
Biorąc to pod uwagę z dużą rezerwa od jakiegoś czasu podchodzę do cygar nad którymi zachwycają się magazyny cygarowe. Nauczyłem się dużo po testowaniu cygar z TOP25 CA.

Dzisiaj palenie odbyło się w ekstremalnie niesprzyjających warunkach. Byłem bardzo zmęczony po ciężkim tygodniu pracy i najcięższym jego ostatnim dniu. Średnia snu przez ostatnie kilka dni niższa niż u Napoleona. Przed paleniem moim posiłkiem od wielu godzin była gruszka. Do popijania zrobiłem sobie najzwyklejszej, proletariackiej herbaty. Żadnej atmosfery podczas palenia nie byłem w stanie zaplanować (muzyka, książka). Po prostu siedziałem za biurkiem i wykańczałem ostatnie sprawy z tygodnia i sporządzałem follow up, żeby w poniedziałek wiedzieć od czego zacząć. Jednym słowem warunki do palenia cygar poniżej krytyki. Wyjmowanie cygara w takich warunkach to świętokradztwo, buractwo i marnotrawstwo.

Zapaliłem jednak, bo stwierdziłem, że na koniec tygodniowej katorgi należy mi się jakaś nagroda. Wybór padł na God of Fire, żeby nagroda nie była banalna. Poza tym zawsze niektóre dobra najwyższej jakości testuje się w warunkach ekstremalnych. Pomyślałem sobie: sprawdzę, czy to rzeczywiście ultra – premium, bo dzisiaj tylko prawdziwe ultra premium może dać mi jakąkolwiek przyjemność.

Odrywając się tylko na krótką chwilę obejrzałem to cudo i zrobiłem fotki. Pachniało bardzo dobrze i intensywnie. Zapach mokrego drzewa, bardzo aromatycznego tytoniu i bliżej nie określonych owoców. Pięć miesięcy przeleżało w moim niekubańskim humidorze. Oddzielone zgodnie ze sztuką (zwykle tego nie przestrzegam) od innych cygar. Tuba oczywiście leżała i czekała na konieczność transportu poza humidorem. Podczas wyjmowania w humidorze było 20,5 stopnia C i 67% wilgotności. Przed paleniem cygaro poleżało jeszcze 1,5 godziny w warunkach pokojowych.

Cygaro o idealnej konstrukcji. Zbite dość ciasno, ale bez późniejszych konsekwencji dla ciągu. Oczywiście jednolite, bez twardszych i miękkich miejsc. Pokrywa nie wymuskana, taka jak bardzo lubię – widoczne żyły, ale nie w dużej ilości, chropowata, jednolity kolor brązowy, nie ciemny i nie jasny, coś pomiędzy.

Cygaro otworzyłem wyrzynarką Xikar. Wyrzynarka mimo, że jest ostra jak brzytwa pokazuje mi wstępnie jakość cygara. W tym przypadku poszło idealnie. Weszła jak w masło i nie spowodowała najmniejszego nawet odprysku, draśnięcia poza tym zaplanowanym. Ciąg na sucho był idealny i sprawił mi już pierwsze przyjemności. Bez odpalania zacząłem „smakować” cygaro tak jakbym je palił. I w tym momencie dały o sobie znać nuty owocowe, tytoniowe oraz orzechowe.

Odpaliłem i zaczęła się bajka, która pozwoliła mi zapomnieć o tym, że jestem zmęczony, głodny, niewyspany i naładowany stresem. Pierwsza tercja była niesamowita, bo czułem to, co dotąd najlepszego czułem w moich ulubionych cygarach. Lekka słodycz, ale taka jak w ciastkach z grubego ziarna z czekoladą. Słodycz z solą w tle. Na to nakładał się smak orzechów, migdałów i czegoś waniliowo-mleczno- kawowego, co powodowało, że cygaro pomimo tego, że do słabych nie należy, było kremowe, jedwabiste. Druga tercja do tego zestawu dodała trochę nienarzucających się ziół. W trzeciej tercji było najlepsze, bo wszystko, co dało w dwóch pierwszych było coraz bardziej intensywne, ale nie skokowo, tylko cały ten zestaw smaków nasilał się płynnie, powoli. Mimo, że to niemałe cygaro nie spowodowało żadnego przesytu tytoniowego. Zero gorzkich momentów, smoły i innych przykrych cygarowych przywar. Kilka razy zaciągnąłem się nim i pomimo tego, że jest średniej mocy nie kopnęło mnie w płuca, ale wręcz odczułem dużą z tego przyjemność.

Spalanie nie było idealne, ale grzechem byłoby narzekanie. Przy odrobinie umiejętności można było sobie z lekkimi zakrętami poradzić. Dym gęsty, niezwykle aromatyczny. Popiół zwarty, trzeba było mu pomagać spaść.

To ultra – premium przeszło u mnie przez ciężką próbę. Nawet bardzo ciężką. Zdało egzamin bez zarzutu. Wyobrażam sobie jak wielką przyjemność sprawi mi gdy będę przygotowany do palenia tj. wypoczęty, z lampką dobrego trunku, w przepastnym fotelu, z dobrą książką i w ciszy, która stanowi dla mnie dobro najwyższego rzędu.

Mogę potwierdzić, że God of Fire zasługuje na pozycjonowanie go na najwyższej cygarowej półce. Polecam je wszystkim z całą odpowiedzialnością.

rafhof
25-10-2009, 23:34
ojjj...

pięknei napisane - z takim mocnym tłem!! okolicznościowym!!;-)

bardzo przemawiajaco okrślasz odczucia - i zgadzam się z nimi!!

a nawet nie wiesz jak bliskie to cygaro jest memu sercu!!!;-) ale o tym pogadamy sobie w Brennej.

bardzo ładna recenzja - trudno lepiej napisać o tym cygarze!! w sensie "konsumenckim";-)

i aż znowu mi się go chce! a mam!! i to ładną rodzinkę - nawet ją Jacek prezentował "na łamach"..i poza tym 3 sztuki wyżej opisywanego. obiecałem sobie jednak, że wcześniej go nie zapalę nim Club Haus nie będzie gotowy - dopiero tam!! w moim fotelu, przy kominku...hmm..się rozmarzyłęm się... oby to jak najszybciej nastąpiło!!

pięknie się czytało - i na mnie "mocno zadziałało"!!

hej

Jacek Uchryń
26-10-2009, 00:33
Z moim wrodzonym angielskim humorem
Rafał no kiedyś gdzieś było...
Co do prezentacji,
pięknie z radością oraz smutkiem przeczytałem ten tekst.
Smutek,że już tak rzadko się czyta takie teksty.
Ostatni raz kiedy tekst pisany polszczyzną tak mnie ujął jak Blessa to recki nijakiego Shafta i Gaudesa.
Kurka na wacie,ile fajnych i wartościowych ludzi rozmyło się po świecie.

Kiedy ja odpaliłem to cygaro,też zaczęła się wielka bajeczna przygoda z wspaniałym jedwabistym dymem.
Cygaro,które posiada ukrytą siłę za tym jedwabiście delikatnym dymem jest troszkę zaskakujące,potrafi cichutko i zaskakująco pokazać swoją wartość.
To cygaro może wydać się nudnym i nijakim :confused:,słyszałem/czytałem takie opinie.
Faktycznie, może cygaro to i nie jest wulkanem smaków,ale
chce się je palić, przede wszystkim dla czystości tytoniowego smaku podanego w bardzo luksusowym szalu jedwabistego dymu, dla mnie to cygaro na zawsze takim właśnie pozostanie.
Połączeniem słodyczy orzechów włoskich,migdałów z smakiem tytoniu.
Palę je do ostatniego możliwego momentu.